Potrzeba matką wynalazków… na forum survivalist.pl/forum organizujemy sobie kolejny weekendowy wypadzik w góry. Ot taki długi spacerek z noclegiem w schronisku. Ze względu na to nie zabieramy nic poza małym zapasem żarełka, napojów i dodatkowej warstwy do ogrzewania na postoje. No i co mam zrobić mając na miejscu jedynie dziewięćdziesięcio litrowy plecak? Na forum zażartowałem, że na tyle spakowałbym się w samą klapę od tego plecaka…no i zupełnie przypadkiem wpadłem na świetny, jak się okazało, pomysł...
Klapa od w90 ma około 15l pojemności, w zupełności wystarczy jako plecak wypadowy.
Odpinane szelki z taśmy – super. Po zapakowaniu ~5kg, czyli mniej więcej tyle, ile planuję tam zabrać okazało się, że cienka taśma uwiera w ramiona. Z zamyślenia wyrwała mnie stara karimata walająca się w rogu pokoju.
Karimata powinna dobrze spełniać funkcję amortyzacji, nie powinna się zbytnio odkształcać.
Szerokie na 5cm pasy powinny wystarczyć, cięte nożem od linijki ;].
Szpilki działają lepiej niż igły jeżeli chodzi o trzymanie materiału. Końcówki zaszywałem na okrętkę.
Na koniec pozostało mocowanie szelek. Są dość długie, więc użyłem po trzy kawałki taśmy (tej samej, która robi za szelki przy klapie), naszytej poprzecznie. Z doświadczenia z alice pamiętałem, że takie szelki strasznie lubią się wyginać i ‚tańczyć’ na taśmie, dlatego zdecydowałem się mocować taśmy na górze, dole i środku gąbki.
Efekt końcowy jest dla mnie zadowalający ale przed wyruszeniem z tym w góry jeszcze postaram się je ‚przećwiczyć’ w okolicy ;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz