czwartek, 9 maja 2013

Drammen /08.2011



No i kolejna zaległa fotorelacja z końca sierpnia 2011. Koleżanka postanowiła mnie odwiedzić i razem wybraliśmy się na, zdaje się, 4 dniowy wypadzik, żeby pokazać jej okoliczną przyrodę. Dużo przejść się nie udało, ale babka ma więcej zacięcia z aparatem niż ja, także zdjęć jest co niemiara. Masa żarełka, namiocik, natargałem się, ale był też czas na widoczki.



Kierujemy się na północ, jeszcze jedno zdjęcie w połowie drogi do pierwszego obozowiska, chwilę potem zaczęło padać.


Na szybko rozbity namiot i na dziś to tyle, jeszcze mały popas przed snem i widok z namiotu.

Poranne ognisko, herbatka i musli instant.


No i w drogę, szukając kolejnego, tym razem ciekawego miejsca na biwak.



Grzyby świeżo po deszczu




To może się przydać...

Ciekawa ławeczka, koło jednej z chat, porozrzucanych po całej okolicy, ta była opuszczona, aczkolwiek zamknięta na cztery spusty.

Miejsce znaleźliśmy już po kilku godzinach, płasko i miło, z tym, że namiot rozbijamy na skale, co nieco zmienia podejście do jego ustawienia.





Obiadek w drodze, nazbieraliśmy idąc trochę kurek. 


Gotowanie znacznie uprościła kratka od grilla, którą nieopodal znalazłem. Samo miejsce było dość uczęszczane, podczas naszego pobytu minęliśmy tu parę osób.

I znowu przerwa techniczna z powodu deszczu. Okazja na drzemkę po obiedzie.

Jeszcze tylko kolacja… Cholera, samo żarcie Zaraz będzie coś ciekawszego.


Poranek dnia kolejnego, załapaliśmy się na pół godziny takiego widoczku, póki mgła nie poszła w górę.





Potem się przejaśniło, woda na kawę i powoli w drogę.












I kolejne zbiory.





Jedna z chatek, coraz nowocześniejsze sobie teraz stawiają.




Kolejna ciekawostka, jakaś mała, zabudowana w skale szopa. W środku jakaś prycza i podstawowe narzędzia.






Ostatni posiłek i wracamy do domu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz