czwartek, 9 maja 2013

Rzesznikowo /Grudzień 2010

Generalnie założenie było jak zawsze – znaleźć przytulną miejscówkę i posiedzieć na dupsku…Jednak wcześniejsza wędrówka wzdłuż rzeki Oławy i nieco nowe spojrzenie na bytowanie, pomijając już coroczne zauroczenie zimowym klimatem, zmusiły mnie do podjęcia negocjacji z bratem dotyczących zmiany charakteru wyprawy na wędrowną. Jak się okazało, pod moją nieobecność, również zdążył się kawałek przespacerować w pewne urokliwe miejsce i byliśmy podobnego zdania. Założeniem zabawy miało być dotarcie do jeziora Popiel i powrót. Wszystko to zaplanowaliśmy sobie na 5 dni, od poniedziałku do piątku.

 
Jak zawsze cieszyłem się jak mała dziewczynka idąca do sklepu po słodycze, listę sprzętu szykowałem kilka dni, stopniowo wyrzucając wszystko co nie było absolutnie niezbędne. Skończyłem na około 12-13 kilogramach, u brata sprawa wyglądała identycznie, z tym, że brał 2 śpiwory, jako że do najcieplejszych nie należały, ale dostał jeszcze moją siekierę i saperkę, a ja za to wziąłem na siebie namiot, także z perspektywy czasu widzę, że zostało nam w plecakach więcej 'niezbędnych' rzeczy niż powinno, ale taka jest kolej rzeczy ;].

Do spania mieliśmy jakiś ‚igloidalny’ namiocik Campusa, w wersji podstawowej waży 4,7kg, zredukowałem go o prawie półtora bez większych problemów, bo kto w lesie potrzebuje 12 śledzi i dodatkowych masztów… Przed zimnem od ziemi średnio skutecznie chroniła mnie lipna izomata za 30 pln, za to FN Exped 500 podołał zadaniu i nie dał mi zamarznąć w nocy przy ok. -10 stopniach.

Do jedzenia wzięliśmy trochę suszonych warzyw i owoców mojej produkcji, blok czekoladowy ‚z bajerem’ przygotowany również wcześniej i nieco wędzonego mięsa, kaszy oraz płatki owsiane i cukier. Jako rozgrzewacz i wyśmienity napój przy okazji posłużyła nam herbata imbirowa.

Brat przyjechał w niedziele wieczorem, wydrukowaliśmy mapy, przy wyśmienitym domowym winku obgadaliśmy nieco szczegółów i ogółów, po czym poszliśmy spać.

O godzinie 6 pobudka, herbata, śniadanie i w drogę.

Trasę zaczęliśmy w moim domu w Sarbii i biegła na południe. Początkowo chcieliśmy pośmigać lasami i polami, ale głęboki śnieg, miejscami do pasa, skutecznie odciągnął nas od tego zamiaru.
Po przybyciu pola w okolicach Gosławia postanowiliśmy kierować się drogami odśnieżonymi. Tak oto już bez większych problemów dotarliśmy do Dargosławia, gdzie po małej przerwie na herbatę i kęs mięsa postanowiliśmy iść do Jarkowa.

Te małe wioski mają naprawdę dużo uroku w sobie, szczególnie Starnin, który okazał się ostatnim przyjemnym fragmentem podróży tego dnia. Idąc dalej przez las po śladach ciągnika dotarliśmy do pola, które zaczynało się zaraz za pięknym świerkowym lasem, a kończyło przy krajowej drodze nr 6, później żałowaliśmy, że nie rozbiliśmy się na noc w tym lesie, a jako że było jeszcze jasno (chwila po 14) postanowiliśmy się przebić…
Takiej katorgi wcześniej nie miałem okazji doświadczyć, nieco już zmęczeni brnęliśmy przez kilometrowe pole, krok po kroku, później już upadając ze zmęczenia. Ten nieszczęsny fragment zajął nam ponad godzinę tylko dlatego, że zlekceważyliśmy go i ciągnęła nas perspektywa dotarcia na miejsce przed zmrokiem. Głęboki śnieg bardzo skutecznie zweryfikował nasz zapał. Kiedy doszliśmy do szóstki zaczynała się szarawka, a my mieliśmy dość.
Buty mokre, wszystko bolało, tak więc postanowiliśmy przenocować w najbliższym miejscu dającym nam możliwość wypoczynku. Przeszliśmy kawałek asfaltem i zeszliśmy do lasu oznaczonego na mapie żółtą kropką. Tam resztkami sił rozbiliśmy namiot, rozpaliliśmy ogień i ugotowaliśmy gulasz oraz wodę na herbatę. W pośpiechu zostawiliśmy w namiocie na wierzchu buty, czego rano żałowaliśmy. Były zamarznięte na kość i brat sporo się natrudził, żeby swoje założyć. Noc minęła bez niespodzianek i w miarę komfortowo, na sobie miałem tylko jakiś dres i wspomniany śpiwór FN.

Rano, wypoczęci, zwinęliśmy zamarznięty namiot, spakowaliśmy plecaki i poszliśmy nad jezioro, które było już na wysięgnięcie ręki.



O godzinie 11 byliśmy na miejscu, gdzie znaleźliśmy przytulną miejscówkę na spełnienie kilku kulinarnych fantazji i wysuszenie, tego co wymagało wysuszenia. Cały dzień bawiliśmy się przednio, faszerując nasze żołądki kolejnymi smakołykami, każdy łyk herbaty dawał nieopisaną radość.
 
Przy okazji w sumie przypadkiem dokonaliśmy weryfikacji rękawic Campusa, okazały się palne porównywalnie do foliówki. Postanowiliśmy sprawdzić, jak przetrwają to moje, zakupione za 10zł z niemieckiego demobilu…no cóż.

 
 


Odśnieżyliśmy sobie mały placyk, gdzie wieczorem stanął namiot i po ustaleniu trasy powrotnej, zadowoleni z szybkiego osiągnięcia celu poszliśmy spać, tym razem już zabierając wszystko co mogło zamarznąć do śpiworów, łącznie z herbatą i płatkami owsianymi z rodzynkami na śniadanie. Tej nocy spałem dodatkowo w 2 bluzach i drugiej parze spodni i skarpet, a mimo to kilka razy chłód obudził mnie, pogoda podawała ok -20, naprawdę mogło być koło -10 -15, a w namiocie kilka stopni więcej.


Dalej pobudka o szóstej, śniadanie, pakowanie i czas w drogę powrotną. Ta przebiegała bezproblemowo, aż do Świecia Kołobrzeskiego, gdzie idąc pewną drogą, dowiedzieliśmy się, że przy gospodarstwie się urywa. Cóż będę pamiętał, żeby tak ślepo nie ufać 30-letniej mapie. Z trudem przebiliśmy się przez pole i las, ostatecznie dochodząc do normalnej drogi. Dalej poszło już bezproblemowo, zaszliśmy do Gosławia, gdzie wypchnęliśmy jakąś kobiecinę z zaspy i po ustaleniach telefonicznych zabrał nas ojciec wracający z miasta w okolicy Gołańczy Pomorskiej, przy drodze 102.



Dało nam to wiele do myślenia, taki charakter wyprawy naprawdę nam się spodobał, wiemy gdzie popełniliśmy błędy, wiemy jakie są możliwości naszych organizmów oraz na ile sprawdza się sprzęt.

Na tą chwilę jedno wiem napewno – jak możliwości pozwolą zainwestuje w lżejszy ekwipunek, a przynejmniej namiot i ciuchy.

Aparatu nie braliśmy, była z nami kamera, jeżeli uda mi się wyciągnąć z niej coś nadającego się do pokazania to jeszcze to wrzucę Generalnie był duży problem z ostrością przez mróz i ujęcia wychodziły raczej kiepsko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz