czwartek, 9 maja 2013

Obozowisko

Skała za plecami działa jak reflektor, odbijając część ciepła w stronę posłania, podobną funkcję sprawuje kamień za ogniskiem.

Na temat wybierania miejsca na obozowisko już co nieco pisałem przy okazji rodzajów schronień, więc tylko odeślę zainteresowanych do innego tematu (link). Czym chcę się tutaj zająć to organizacja samego obozowiska, czyli – znaleźliśmy miejsce, stawiamy schronienie, nie ważne czy będzie to szałas, czy plandeka, czy nawet namiot.




Celem organizacji obozowiska będzie jak największe usprawnienie wykonywanych w nim czynności, jak i poprawa jego funkcjonalności. Żeby tego dokonać, trzeba uświadomić sobie, co ma nam wybrana miejscówka zapewnić.

Czasem będzie to tylko szybki nocleg – po dniu wędrówki znajdujemy miejsce, w którym chcemy tylko przespać noc, a czasem miejsce, w którym będziemy odpoczywali przez kilka dni i nocy. Właśnie ten drugi przypadek wymaga szczególnego przemyślenia.

Jedną z większych wygód przy dłuższym pobycie w jednym miejscu jest prowizoryczne krzesło.

Schronienie powinno być ulokowane tak, żeby chroniło przed wiatrem i jednocześnie nie utrudniało utrzymani ogniska, które w większości przypadków jest kluczowym elementem oraz centralnym punktem obozowiska. to tu gotujemy, ogrzewamy się, w nocy korzystamy ze światła, jakie daje. Jeżeli dostępny opał to głównie drewno drzew iglastych, ognisko powinno znajdować się nieco dalej od zadaszenia oraz miejsca, w którym będzie śpiwór, z powodu strzelających we wszystkich kierunkach iskier, które mogą skutecznie zniszczyć syntetyczne plandeki, namioty i śpiwory (oczywiście śpiąc bez śpiwora lub pod kocem, w prostym szałasie z gałęzi problem niemal całkowicie znika).




Ciągle jednak ognisko powinno być na tyle blisko, żeby w nocy można było dokładać do ognia bez zbytniego manewrowania. To pociąga za sobą kolejną kwestię – drewno opałowe. Zakładając, że ogień ma się trzymać całą noc, trzeba zebrać całkiem pokaźną ilość drewna, przygotować je zawczasu i ułożyć tak, żeby można było wygodnie sięgać z legowiska i dorzucać w miarę potrzeby, no i znów mały wyjątek – jeżeli palimy np. nodie, ale rzadko ją stosuje, więc zakładam dużą ilość w miarę drobnego opału. Jeżeli nie ma siekiery, a znajdzie się suche, powalone drzewo (takie, które można oczywiście przytargać do obozowiska), można je przepalać w połowie, potem te połowy na ćwiartki itd. Nieco krótsze kawałki (powiedzmy 1-2m) można spalać od jednej strony, w miarę potrzeby wsuwając je coraz głębiej w ogień. Po drugiej stronie ognia, naprzeciwko schronienia, dobrze jest zrobić mały ekran odbijający ciepło w naszą stronę. Można go zrobić wbijając po prostu gałęzie pionowo, jedna przy drugiej, układając z nich pochyloną ściankę na podpórkach, ustawiając z kamieni, albo wykorzystując naturalne ekrany (skały, drzewa, karpy)

Kolejna sprawa to miejsce na ubrania, kiedy jest sucho nie ma problemu z suszeniem wypranych, czy przepoconych ubrań, ale podczas deszczowej pogody dobrze jest mieć gdzie je rozwiesić. Do tego celu dobrze mieć dodatkową linkę lub gałąź rozpiętą pod zadaszeniem. I znów, dobrze jeżeli można do niej sięgnąć ze śpiwora, można wtedy przed wstaniem wrzucić chłodne ciuchy na kilkanaście minut do śpiwora, żeby nie cierpieć przy ubieraniu się rano w zimne szmaty.



Zazwyczaj zabieram ze sobą jakiś prowiant, nierzadko kawałek mięsa. Czasem zdarzyć się może, że przyciągnięte zapachem zwierze podejdzie do obozowiska w nocy i może nieźle nabałaganić, albo nawet zniszczyć plecak, starając się dostać do smakołyków. Z tego też powodu dobrze jest trzymać zapasy w jakiejś odległości od obozowiska, zawieszone na drzewie, poza zasięgiem okolicznej fauny. Obierki od warzyw, łupiny cebuli, kości oraz inne resztki również powinno się wyrzucać poza teren obozowiska, ewentualnie spalać.

Ważną sprawą jest wychodek. Jeżeli biwakuje się dłużej w jednym miejscu, a tym bardziej, jeżeli nie jesteśmy sami, warto pomyśleć o organizacji małego ustępu. Chodzi o wyznaczenie jednego miejsca poza obozowiskiem, gdzie najlepiej do wykopanego dołka, wszyscy będą załatwiać swoje potrzeby. Jedną z najmniej przyjemnych rzeczy jest wdepnięcie w to, co ktoś zostawił, podczas szukania dla siebie miejsca po zmierzchu. Tym bardziej, jeżeli ktoś lubi chodzić na boso. Jeżeli jest ciepło, lepiej wykopać dołek nieco dalej i pofatygować się te kilkadziesiąt metrów od czasu do czasu, niż irytować się ogromem much i specyficznym aromatem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz