czwartek, 9 maja 2013

Pozyskiwanie wody

Człowiek w 70% składa się z wody, każdego dnia tracimy ją oddając mocz, pocąc się, a nawet oddychając. Uzupełnianie jej braków jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Podczas, gdy bez pożywienia możemy przeżyć nawet kilka tygodni, odwodnienie może zabić już po kilku dniach (w zależności od warunków w jakich się znajdujemy).

Czasem sam się łapię na tym, że podczas wykonywania prac obozowych jestem tak zaabsorbowany, że zapominam się napić. Podczas intensywniejszego wysiłku należy pić znacznie więcej niż odpoczywając, ważną sprawą jest również dawkowanie wody. Nie należy pić na raz zachłannie całej butelki, najlepiej pić małymi łykami, za to częściej.

Zazwyczaj problem zaczyna się kiedy woda, którą zabraliśmy ze sobą się kończy. Wtedy trzeba pozyskać ją naturalnych źródeł. O ile problem praktycznie nie istnieje, jeżeli znajdujemy się w okolicach zbiorników wody słodkiej, którą wystarczy przefiltrować oraz przegotować, żeby być w miarę pewnym jej zdatności do picia, o tyle kiedy nie mamy jej w okolicy trzeba sobie radzić nieco inaczej.




-Najprostszym sposobem jest zbieranie deszczówki przy użyciu rynny (wykonanej na przykład z płachty lub worka foliowego; można też zaimprowizować z korą, z tym że woda może mieć wtedy smak drewna) oraz zbiornika (można użyć każdego naczynia, lub wykonać takowe, np. z kory brzozowej lub skóry). Można też zawiązać kawałek materiału na pochyłym drzewie, kierując zwisający koniec nad naczynie. Deszczówka w smaku jest raczej jałowa, żeby poprawić jej walory smakowe wystarczy ją napowietrzyć, przelewając kilkukrotnie ze sporej odległości z naczynia do naczynia.



-Kolejną metodą jest wykorzystanie parowania części zielonych roślin (transpiracji) – potrzebna do tego będzie jak poprzednio płachta lub kawałek folii, którą owija się ulistnioną gałąź. Po pewnym czasie we wnętrzu worka zacznie skraplać się para wodna. Metoda jest raczej czasochłonna i najlepiej stosować ją tworząc jednocześnie kilka takich ‚wodołapów’, wtedy, co raczej oczywiste, uzyskuje się znacznie więcej wody.




-Wodę można również pobierać z gleby, wykorzystując obecność wilgoci na niewielkiej głębokości. W tym celu wykopuje się zagłębienie w ziemi, do momentu gdy trafi się na wilgotną warstwę i na dnie zagłębienie umieszcza się puszkę w górnej jej części wykonując na bokach liczne, małe otwory, tak żeby była cała otoczona poziomem wilgotnej ziemi. Woda będzie się przesączać przez otwory i gromadzić się na dnie zbiorniczka. Metoda przydatna pod warunkiem, że jesteśmy w stanie dostać się do wilgotnych warstw ziemi. Jeżeli nie ma pod ręką żadnego zbiorniczka, który można by umieścić w dołku, można wykorzystać naturalne właściwości wełny (byle nie świeżo znoszonych wełnianych skarpetek ;]). Wełnę wkłada się w mocno wilgotną warstwę ziemi i czeka aż nasiąknie wodą. Potem wykręca się ją do naczynia.



-’Destylarka ziemna’, czyli po prostu skraplanie pary wodnej, wydostającej się z ziemi. Do jej wykonania potrzebne jest tylko naczynie na wodę, kawałek folii oraz ciężarek (czyli na przykład kamyk, kawałek drewna lub cokolwiek innego). Wykopuje się w ziemi płytką dziurę, w której środku umieszcza się zbiorniczek na wodę, dziurę przykrywa się folią, którą należy lekko naprężyć i po bokach umocować, aby się nie zsunęła. Na wierzchu folii, dokładnie nad naczyniem kładziemy ciężarek, aby woda spływała do naczynia. Należy pamiętać, żeby folia nie stykała się z naczyniem, ponieważ wtedy będzie się traciło część wody, która spłynie na zewnątrz naczynia.

-Zimą problem również nie jest wielki, ot wystarczy stopić śnieg czy lód. Zgodnie z prawami fizyki lód da większą ilość wody niż śnieg, tak więc nie trzeba go tak dużo. Śnieg, czy lód najlepiej wybierać czysty, jak najświeższy  żeby zmniejszyć ilość zanieczyszczeń które znajdą się w wodzie. Pomocne może się okazać to, że nawet w zbiornikach słonowodnych, jeżeli pokrywa lodu jest gruba, to w wierzchnich warstwach lód będzie zazwyczaj pozbawiony soli.

Szkice zapożyczone z książki Petera Darmana „Podręcznik Survivalu” wyd. Pelta 1996 oraz Hansa Otto Meissnera „Sztuka życia i przetrwania”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz